Sekcja literacka

Ziemowit Szafran - wiersze

 

Refleksje jesienne

Zestarzało się lato
Wiatr przeczesuje liście
Przez chwilę jak ptaki fruwają
Opadają i znów się wzbijają

Jeszcze słońce w południe
Ożywia matową zieleń liści
Wcześniej godzina złota
Szybciej wieczorów chłody

Mgły się ścielą na wrzosach
W nich lato z wolna znika
Oddala się, odchodzi
Po drodze jesień wita

Bez słów, samotnie, w ciszy
Wychodzi  jej na spotkanie
Zostawia nam  babie lato
Pociechę na przemijanie

Ziemowit Szafran

 

 

 

Odgłosy wiosny

Ciepły zefir rozkołysze wierzby

Coś zaskrzypi w nich, coś piśnie  

Strach usiądzie ci na ramiona

Zatrwożony zapytasz  w duchu

Czy Rokita się szwenda po polach?

Jakiś bies zamieszkał w gałązkach?

Spójrz na pola  zielone  i łąki

To nie czart po dziuplach rzępoli

To na wiosnę nastraja świerszcz skrzypce

Będzie grywał do gwiazd wieczorami

W polnej, letniej filharmonii

Ziemowit Szafran

Wiosna

Pierwiosnki w słońcu grzeją dzwonki
Kobierce anemonów w parkach
Zaloty ptaków
Preludium do ekstazy życia
A my – wolne ptaki
Zamknięci w klatkach
Na święto wiosny
Kto nam je schował?
Kto je zabrał?
Uśmiechy kazał nosić w maskach
Nie dotykając tulić kobietę
Chodzić na randki  wirtualnie
Kochać jakbyśmy nie kochali
Za przyjaciółkę mieć samotność
Lecz nie zabroni nam pytania
Kto nas wyzwoli z tej niewoli
Czy podzielimy los kanarków?

Ziemowit Szafran

 

 

Bezsenność

Nocy gwiaździsta
Nocy ciemna
Przychodzisz  sen przywołać
Do snu ułożyć
A on ulatnia się i znika
Zamiast nas zabrać w fazie rem
W senne fantazje jak do kina
Na seans marzeń aż po dzień
Powiedz mi nocy
Czy to bogini Neks nas karze
Na sen czekaniem
Kładąc na oczy toń granatową
Aż ją rozjaśni światłem  ranek
Ty nie przejmując się odejdziesz
Nam zostawiając ciężkość powiek
Mrużenie oczu
Trzy filiżanki mocnej kawy
Lęki wieczorem
Czy sen nas zmorzy
Gdy nastaniesz

Ziemowit Szafran

 

Zima

Zima zawiała płoty śniegiem
Konfetti sypie za kołnierze
Drzewa pokrywa białym puchem
Zakłada na sztachetki czapki
Mróz rzeźbi z lodu stalaktyty
Lecz zima swoje ma chimery
Zmienne nastroje, aur niuanse
Wieczorem puchem świat otula
Biczem zawiei  smaga rankiem
Nocą za oknem wicher wyje
Jakby się skarżył albo złościł
Że zima swoje chimery
A zima swoje ma nastroje
Dzisiaj bałwana z dziećmi lepi
Nazajutrz w deszczu go rozmyje
Bo zimą dziwne aur niuanse
Najlepiej zaszyć się w pokoju
W cieple kominka
Sączyć na zdrowie z wina grzańce

 Ziemowit Szafran

 

 

Walentynki

 

Mówisz miła
To nie czas
To dzień kwitnących kwiatów
Otwartych na gorącą miłość
Jak w słońcu para tulipanów
My nie kwitniemy
My jesienni
I wiosna już za nami
Kochana
Chociaż my jesienni
Zapraszam cię na randkę
Gdy zapach kawy nas owionie
W głowach zaszumi od szampana
W srebrnej poświacie pójdziemy na spacer
Jak dawniej zakochana para.

 Ziemowit Szafran 

 

Pytania

Patrzę przez okno
Na kwitnące forsycje i bratki
Na drzewa w welonach kwiatów
Patrzę jak gość nieproszony
Na wesele wiosny
Pełen smutku i żalu
I zadaję sobie pytanie
Kto zatrzymał w miejscu nasz świat
Może trzeba było tej ciszy
By zrozumieć
Że coś u nas było nie tak
I tak bardzo umiaru nam brak

Ziemowit Szafran


Znaki zapytania

Świat się zatrzymał
Pewność stała się niepewnością
Pewne jest to że nic nie jest pewne
Kropki ustąpiły miejsca znakom zapytania
Niejasną przyszłość zastąpiła teraźniejszość
Doskwiera przeszłość zapisana w pamięci
Strach z lękiem tańczą danse macabre
I myśl natrętna im wtóruje
Czy znów powróci świat
Pełen uśmiechu i radości
Podróży choćby i bez celu
Beztroskich godzin sam na sam
Pisania wierszy w herbaciarni
Wróci
Czy jednak będzie taki sam
Wróci
Lecz zerwie z nas niejedną maskę

Ziemowit Szafran

 

 

Magia nocy

Księżyc zaświecił
Uśmiechem pełnym
Twarzą bez maski
Noc aksamitna
Zabrała troski gdzieś pod gwiazdy
Z nią uleciały dzienne chandry
Psy nie szczekają
Kot już zasnął
Pokój się stał dziwnie mały
Taki zaledwie metr na metr
Jest tylko słabe światło lampki
A wokół półmrok tworzy ściany
Poświata wpada zza firany
Na kartce piszę wiersz
Szeptem czytam
Słucha go księżyc
Słucha cisza
Przyjaciele oddani
Poety

Ziemowit Szafran

 

 

Na ławeczce u Pana Waldorffa

Dzień dobry panie redaktorze
Nie smutno panu samemu w parku?
Dzień dobry
Ja tu usiadłem z psem Puzonem
My zawsze razem
Za pan brat
Nam tutaj dobrze
I tak nam blisko do Karola
To niebywałe
Że przybył tutaj aż spod Tatr
Tu na przeciwko
Gra nam orkiestra filharmonii
Nie wierzy pan że słychać wszystko?
Kiedy orkiestra zagra pierwszy takt
W parku jak na widowni cisza
I gry orkiestry słucha wiatr
Bo widzi pan
Słupsk to muzyka
Ona łagodzi obyczaje
Tutaj mi dobrze
I Karol blisko
Tu zostanę

Ziemowit Szafran

Dotyk

 

Odgrodzeni ekranem Skype'a
 Niby blisko a daleko od siebie
Widzimy się i słyszymy
Mamy czułości namiastkę
Uśmiech i słowa
A słowa bywają ulotne
Jak chwila
Jak promyk słońca
Co grzeje tylko na krótko
Zanim się skryje wśród chmur
Pragniemy czuć zapach perfum

Wzięcia kochanej  w ramiona
Muskania twarzy włosami
Bo dotyk jest najważniejszy
Dotyk to uczuć lustro
Dotyk oznacza bliskość

Ziemowit Szafran

 

Mów do mnie

Proszę cię
Mów do mnie
Zadzwoń
Niech mowa wypełni ciszę
Jak trele słowika letni poranek
Jak mewy krzyk spokój portu
Nie pisz mi maili
Maile są miłe ale nieme
Chcesz mówić do mnie
A czytam mail twój swoim głosem
I szukam ciebie miła
W ciszy pokoju
W chłodzie maila
Niech więc usłyszę na dzień dobry
I na dobranoc
Twój głos
Wypełniający pustkę pokoju
Jakby w nim ktoś
Przed chwilą gościł

 Ziemowit Szafran

 

 Magiczna bombka

 Kiedy choinkę  na święta ozdobię
Spojrzę na bombkę jak w krzywe zwierciadło
Jak w czarodziejskiej kuli ujrzę 
Stół kwadratowy  owalny
Biały obrus pomarańczowy
Barszcz i pierogi w nieforemnych statkach
Świecące promykami lampki choinkowe
Wezmę bombkę w ręce marzenie wypowiem
Abym w nią patrząc jak w magiczną kulę
Mógł znów zobaczyć
Roraty w zorzach fioletowych
Na szybach kwiatów srebrne witraże
Jak gorące były zimne ognie
Płomyki świec na choince 
Balet cieni na ścianach
Pasterkę w nocnej ciszy
Dziecka zasypianie z wiarą w Mikołaja

Ziemowit Szafran

Początek

Kiedy był nasz początek
Nie wiemy, nie odgadniemy

Może spotkanie przelotne
Wymiana w pośpiechu usmiechów

Wyschnięcie zwilżonych powiek
Na uśmiech, słowo pociechy

Herbata w cichej kawiarni
Pierwsze patrzenie w oczy


Nieśmiały list z wierszem dla niej
Ale to ciągle zbyt mało

Aby móc w końcu przejrzeć
Aby nieśmiało jej wręczyć

Kwiat jak zalotny atrybut
Kamyk niczym talizman

Dać uśmiech w czasie rozmowy
Jak światło czułe dwa słowa

Jak iskra, słońca olśnienie
Że przecież blisko jest szczęście

Wystarzcy przytulić do serca
Wystraczy schronić w ramniona

To więcej niż czułe słowa

Ziemowit Szafran
24.04.2023 r.
Słupsk